• Wspomnienia absolwentów

        • Joanna Leś - uczennica szkoły w Maczkach w latach 1978-1986, później wieloletnia bibliotekarka w ZSO nr 11 w Sosnowcu.

          Ze szkołą w Maczkach związana jestem od bardzo dawna – najpierw jako uczennica, potem ponad dwadzieścia lat pracowałam jako bibliotekarz. Szkoła mojego dzieciństwa mieściła się w nieistniejącym już budynku. Była stara, ciasna, bez sali gimnastycznej (w pomieszczeniu, które ją udawało odpadał tynk z sufitu po uderzeniu piłką), ale wszyscy wspominają ją z ogromną sympatią. Wraz ze znajomymi z sentymentem wspominamy dymiące zimą piece, na które wystarczyło rzucić plastikową ekierkę, by na kilka godzin załatwić sobie przerwę w lekcjach (smród wyganiał nas z klasy, a nie było innego pomieszczenia). Latem biegaliśmy na przerwach na „rajskie jabłuszka” do mieszczącego się w sąsiedztwie Kolejowego Ośrodka Szkoleniowego. Uczniowie wyglądali inaczej niż we współczesnej szkole – nosili obowiązkowe granatowe mundurki z białymi kołnierzykami i tarczą szkolną przyszytą na ramieniu. W każdy poniedziałek przed lekcjami był apel, na który trzeba było przyjść odświętnie ubranym. Nie mieliśmy kalkulatorów, komputerów, komórek. Na przerwach skakało się w gumę , na skakance, grało w ping ponga – niestety zamiast  stołu były złączone ławki i mapa na środku, imitująca siatkę. Podobnie jak we współczesnej szkole dostawaliśmy mleko, ale nie w kartonikach, a nalewane chochlą z garnka, po zagotowaniu go na piecu kaflowym przez panią woźną. Religia odbywała się w salce katechetycznej przy kościele – co działo się w drodze na katechezę (zwłaszcza gdy był śnieg) - przemilczę.

          Rozpoczynałam szkołę jeszcze w niewygodnych drewnianych ławkach z dziurą na kałamarz z atramentem.  Lekcje odbywały się również w soboty i obowiązywała na nich cisza. Za złe zachowanie nauczyciele bili linijką, gumą lub ciągnęli za włosy. Więcej jednak było przyjemnych chwil – ciekawe zajęcia pozalekcyjne, np. Trupa Pana Dropsa przygotowująca przedstawienia teatralne, rajdy, wycieczki, pieczenie ziemniaków, zabawy karnawałowe. Nawet pochody pierwszomajowe i czyny społeczne były dla nas atrakcją. Chyba chciało nam się „chcieć”. Nie nudziliśmy się ze sobą, mieliśmy niesamowite (często niezbyt mądre) pomysły. Kiedyś postanowiliśmy pomalować klasę – oprócz kwiatków na ścianie pojawił się ogromny napis „NIECH ŻYJE KLASA VI”. Nie wiem dlaczego bardzo nie spodobało się to ówczesnej pani dyrektor i była niezła afera. Zawiązane w tamtym czasie przyjaźnie przetrwały do dziś, a dzięki nauczycielom, którzy dali nam solidne podstawy (i te naukowe, ale przede wszystkim życiowe) większość uczniów mojej klasy skończyła studia i dziś są lekarzami, farmaceutami, nauczycielami, policjantami, a przede wszystkim dobrymi ludźmi.


           

          Paulina Górecka - uczennica szkoły w Maczkach w latach 2003-2012, obecnie uczennica klasy maturalnej I LO im. W. Łukasińskiego w Dąbrowie Górniczej.

          Zarówno podstawówkę jak i gimnazjum wspominam bardzo miło. Fajny budynek, zabawni i przyjaźni uczniowie i co najważniejsze - super nauczyciele, którzy zawsze służą radą i pomocą. Wszyscy nauczyciele tej szkoły to osoby kompetentne, pełne pasji i potrafiące w należyty sposób przekazać rzetelną wiedzę uczniom. Dla mnie miejsce to zawsze kojarzyło się z pewną magią i domowym ciepłem. Podczas dziewięciu lat nauki w szkole stworzyłam razem ze znajomymi wiele projektów naukowych, artystycznych i charytatywnych, które utkwiły w mojej głowie do dzisiaj. Każdego roku szkoła organizowała wiele wycieczek edukacyjnych: na przykład wyjście do muzeum, kina, teatru. Ponadto wraz z klasą jeździłam na wycieczki do znanych polskich miast, dzięki czemu poznałam naszą narodową historię i kulturę. Zdarzało się także, że wraz z innymi klasami jeździliśmy na wycieczki kilkudniowe najczęściej w polskie góry. Intrygująca jest atmosfera międzynarodowości. Szkoła organizuje wymiany językowe i prowadzi działania w ramach programów międzynarodowych. Wymiany to szansa na nowe, często długotrwałe znajomości oraz poznanie innej kultury. Szkoła jest bardzo przyjazna i zachęca do wspólnej integracji. Wielkim atutem tej szkoły jest otwartość nauczycieli do uczniów ale też uczniów do nauczycieli. To szkoła dla tych, co wiedzą  czego chcą w życiu, ale także dla takich, którzy dopiero poszukują. Aby się tu odnaleźć, potrzebne jest odpowiednie nastawienie, kiedy się je posiada można wynieść z ZSO wiele interesujących doświadczeń. Jako absolwentka tej szkoły mogę śmiało powiedzieć, że nie zamieniłabym jej na żadną inną i cieszę się, że właśnie tam trafiłam i ukończyłam swoją podstawową i gimnazjalną edukację z wynikiem, który pozwolił mi dostać się do wymarzonej szkoły.


           

    • Kontakt

      • Zespół Szkół Ogólnokształcących Nr 11
      • +48 32 2948142
      • ul. Skwerowa 21, 41-217 Sosnowiec Poland
      • Numer konta bankowego ZSO11: 08102023130000380205796851 Numer konta Rady Rodziców SP37: 45102024980000850205149002 Numer konta Rady Rodziców PM36 97102024980000850205149036